sobota, 17 grudnia 2016

ROZDZIAŁ I: "Batman - Rok Pierwszy"

Na pierwszy ogień poszedł "Rok Pierwszy" Franka Millera. Powstał on w ramach rebootu całego uniwersum po evencie zatytułowanym "Kryzys na nieskończonych ziemiach". Mój wybór był zatem oczywisty.
Faktycznie, na kartach tego komiksu będziemy śledzić początki kariery Bruce'a Wayne'a jako Batmana, a także, równolegle, początki kariery porucznika Jamesa Gordona.

O Franku Millerze wiedziałem tylko tyle, że odpowiadał za jedne z najwybitniejszych komiksów w historii, po czym oszalał i zaczął wypuszczać kuriozalnie przerysowane, okropne historie. Całe szczęście "Rok Pierwszy" pochodzi z tego lepszego okresu.

Przede wszystkim muszę pochwalić klimat tego komiksu - ciężki i mroczny.
Gotham od samego początku przedstawiane jest jako miejsce przepełnione niebezpieczeństwami, nieprzyjazne, przyprawiające wręcz o paranoję. Miastem rządzi przestępczość. To właśnie w takim otoczeniu na świat przyjdzie syn Jima Gordona i właśnie do tego miejsca powróci Bruce Wayne, by stawić czoła swoim demonom.

Na pierwszym planie są tutaj bohaterowie. Dane nam jest wejrzeć głęboko w psychikę każdego z nich i dokładnie zbadać ich losy.

W przypadku Bruce'a będzie to chęć pomszczenia swoich rodziców zamordowanych przed laty przez przypadkowego rabusia. Wrogiem przyszłego Batmana staje się abstrakcyjny koncept przestępczości. To właśnie przeciwko niej będzie wyruszać noc w noc, ryzykując przy tym swoim zdrowiem i życiem.
Tutejszy Batman jest na początku swojej wędrówki. Jest nieporadny, zostaje ranny, pakuje się w coraz większe tarapaty i wychodzi z nich cało... cudem. Napięcie narasta z każdą chwilą, zwłaszcza, że Miller nie szczędzi opisów odnoszonych przez bohatera ran.
Po drugiej stronie barykady jest Gordon, "ostatni sprawiedliwy" pośród skorumpowanych gliniarzy. Chce tylko zapewnić byt rodzinie, nawet jeśli oznacza to w pewnym stopniu jej zaniedbywanie. Praca skutecznie odsuwa go od żony, a nawet pcha w ramiona pewnej policjantki.

"Rok Pierwszy" czerpie dużo inspiracji ze stylistyki noir.
Objawia się to chociażby w niejednoznaczności bohaterów, zwłaszcza Jima Gordona.
Na niektórych kadrach Gotham wygląda jakby żywcem wyjęte z czarnego kryminału. Wrażenie to potęgują także kadry zdominowane przez tylko jeden kolor.

Żaden z ikonicznych złoczyńców się w komiksie nie pojawia, przedstawiona została za to mafia rządząca Gotham, postać Harvey'a Denta, a nawet Catwoman. Ta ostatnia jednak nie pełni w historii praktycznie żadnej roli i nie jestem do końca pewny dlaczego ona w niej w ogóle jest.

Zarzutów do "Roku Pierwszego" jako tako nie mam.
Poza bezcelowym wątkiem Catwoman mógłbym pokręcić jeszcze nosem na nieco nierówne tempo akcji.

Psychologia gra w komiksie Millera pierwsze skrzypce i to ona nadaje poszczególnym wydarzeniom wydźwięku. A ponieważ tkwimy w umyśle szaleńca i rozdartego człowieka w wrogim dla siebie środowisku - nie ma co liczyć na lekką atmosferę, czy jakikolwiek optymizm. To ponura, depresyjna opowieść z płomykiem nadziei na koniec.

„Rok Pierwszy” to chyba najlepsze wprowadzenie do postaci Batmana jakie można znaleźć, jednak nie sprawdza się jako zamknięta opowieść, bo zwyczajnie taką nie jest. Wątek walki z mafią urywa się, a Catwoman została przedstawiona tylko po to, żeby mój pojawić się w kolejnych komiksach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz