niedziela, 25 grudnia 2016

ROZDZIAŁ III: "Batman - Zabójczy żart"

Przyszła pora na jeden z najbardziej znanych komiksów o Batmanie, czyli "Zabójczy żart" Alana Moore'a, albo "The Killing Joke" (wolę używać oryginalnego tytułu). Jedyny komiks, który spodobał się Timowi Burtonowi, i który to skłonił go ostatecznie do nakręcenia w 1989 roku pełnometrażowego filmu o Człowieku nietoperzu.

"Batman" był filmem ważnym i wpływowym, bez którego nawet współczesne adaptacje komiksów nie byłyby takie same. Zdaję sobie sprawę, że jest to temat na odrębną dyskusję, jednak warto chociażby o tym wspomnieć.

"The Killing Joke" Moore'a skupia się na największym nemesis Batmana - Jokerze, a dokładniej, na jego relacji z Batmanem.

Batman i Joker są swoimi przeciwieństwami. Ten pierwszy jest strażnikiem porządku z kodeksem moralnym. Ten drugi - siewcą chaosu i bezwzględnym psychopatą. Moore jednak postanowił zrobić coś, czego nikt nigdy przedtem nie zrobił - dał klauniemu księciu zbrodni przeszłość. Nietoperz i klaun nie są już tylko swoimi przeciwieństwami. Pod wieloma względami są siebie bardzo podobni. Jasna, wręcz czarno-biała relacja staje się o wiele bardziej złożona i o wiele mniej jednoznaczna.

"Killing Joke", w przeciwieństwie do dwóch poprzednich omawianych przeze mnie pozycji, nie jest komiksem akcji, a wręcz minimalizuje ją. To komiks psychologiczny i oniryczny. Dane nam jest bowiem poznać Jokera "od podszewki".
Jak już wspomniałem, odkrywamy jego przeszłość... możliwe jednak, że ukazana nam wersja wydarzeń wcale nie jest tą prawdziwą. Joker bowiem sam przyznaje, że swoją przeszłość zdarza mu się pamiętać na kilka różnych sposobów.
Dzięki temu zabiegowi Moore czyni bezwzględnego psychopatę postacią, z którą łatwo się nam będzie identyfikować. Klaun, poza ucieleśnieniem zła, staje się tragiczną, zagubioną duszą, dla której nie ma już nadziei. Staje się on wręcz bojownikiem przeciwko szeroko pojętej zwyczajności i normalności. Przeciwko temu wszystkiemu, co utracił jednego feralnego dnia, a czego być może nigdy nie posiadał.

Jak już wspomniałem, "Killing Joke" jest komiksem bardzo onirycznym. Atmosfera wielokrotnie ociera się o senny koszmar, a to za sprawą rysunków Briana Bollanda. Są one szczegółowe, może nawet "naturalistyczne" (jeśli to słowo tutaj pasuje), a w tym wszystkim kryje się coś nieprzyjemnego, odpychającego i groteskowego.

Cóż jeszcze mogę rzec... COŚ w tej historii jest. Ma ona niesamowitą siłę oddziaływania na czytelnika. Niech świadczy o tym fakt, że czytając wygłaszany przez Jokera dowcip na końcu śmiałem się wraz z bohaterami.
To niejednoznaczna opowieść z jeszcze bardziej niejednoznacznym zakończeniem. Podobno po dziś dzień trwają debaty co ono oznacza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz